wtorek, 8 marca 2011

Przesyłka

Lata siedemdziesiąte. Wokoło szaleje komuna. My nurzamy się w konceptualiźmie. Ja słucham piosenek Pete Seger'a. Jedna mnie bawi i inspiruje. Zakochany bohater postanawia wysłać się paczką do swej lubej. Ona rozwiązuje wstążkę, rozpakowuje niespodzianą przesyłkę, a on hop... Efekt murowany.

I zaraz postanowiłem , że i ja wyślę się paczką. Nie do dziewczyny. Do Krakowa. Ale w majestacie wszystkich obowiązujących przepisów o przewozie towarów. Dorobiłem szybko ideologię, że to będzie protest przeciw traktowaniu człowieka przedmiotowo i że ja chcę doświadczyć tego w podstawowej formie i rzecz całą zdokumentować jako działanie artystyczne.
Mój przyjaciel Tomek Tuszko chętnie przystał na rolę reportera.
Zaczęliśmy od uzyskania poparcia na piśmie z Galerii Foksal, od Wiesława Borowskiego. To poszło gładko.

                      
Następnie udaliśmy się na pocztę przy ul. Żelaznej, gdzie dowiedzieliśmy się, że pocztą można wysłać tylko do 20 kilogramów.
                      
 Spojrzałem po sobie, jak miałyby przebiegać podziały i ruszyliśmy na Dworzec Główny /dziś Muzeum Kolejnictwa./ Tu też czekała nas porażka. Ważny pan naczelnik przeczytał mój glejt i ocenił: "My tu nie jesteśmy w stanie podjąć w tej sprawie decyzji. Musi pan iść z tym wyżej."

                      
 
I odesłał mnie, jeszcze nie zapakowanego, do Dyrekcji Kolei Państwowych na Kijowską.

                                    
Tam, o dziwo, udało nam się uzyskać posłuchanie u bardzo ważnego dyrektora departamentu przewozów towarowych. Widząc Tomka z aparatem, pan wykrzyknął natychmiast - żadnych zdjęć!, czym zagłuszył skutecznie trzask migawki, a Tomek grzecznie przystał na proponowane warunki. Teraz ja przystępnie wyjaśniłem powód naszego najścia. Pan z uwagą wysłuchał mego zamysłu artystycznego, obejrzał list polecający z Foksal i rzekł: "Interesujący projekt. Bardzo ciekawy. Ale widzi pan, człowiek nie może jechać jako paczka w transporcie towarowym. Ani nawet w wagonie pocztowym pociągu pasażerskiego. Do przewozu ludzi są przedziały w dwóch klasach. Pierwszej i drugiej. W inny sposób nie możemy się podjąć przewozu osób." "Ale właśnie przez ten odmienny sposób miałby wyrażać się mój protest", polemizowałem.

                     

"Proszę sobie więc wyobrazić, odparł pan dyrektor, "że drzwi wagonu towarowego otwierają się w czasie jazdy, skrzynia przechyla się, wypada i trafia w słup trakcji. A pan jest w środku. Kto miałby przyjąć za to odpowiedzialność. Niestety nie mogę wyrazić akceptacji  dla pana projektu."

                       
Przerażony wizją mojej skrzyni roztraskującej się o słup trakcji, podziękowałem za uratowanie mi życia i zgodnie z ideą naczelną konceptualizmu, pozostawiłem swój pomysł na etapie projektu. Jego śladem jest tomkowa dokumentacja fotograficzna.

Brak komentarzy: