środa, 27 kwietnia 2016

Miłe sekwencje zdarzeń

Kiedy wydarzenia układają się w nieoczekiwanie logiczne ciągi, lubimy myśleć z zadziwieniem o sile sprawczej. Jakie moce maczają swoje palce z takich niezwykłych zdarzeniach. Każdy pewnie ma swoje własne przykłady zaskakujących koincydencji. Mam i ja. Kilka z nich wplotłem, lub same się wplotły w projekt "Mam dla Ciebie wiersz". Chyba już szósty rok pojawiam się na ulicach z półką pełną poezji i namawiam przechodniów, by usiedli przy stoliku i posłuchali wybranego dla nich wiersza. I siadają, słuchają i rozmawiamy o wierszach i poetach. Opowiadam im o tomiku "Haiku" Czesława Miłosza, którym się zainteresowałem z racji jego własnych i tłumaczonych perełek japońskiej poezji. Dostałem go w prezencie od swoich dzieci.

                                       

Ale zanim sięgnę do wierszy, czytam we wstępie owej książeczki fragment o Leopoldzie Staffie i przetłumaczonej przez niego z francuskiego "Fletni chińskiej".

                                           

A opowiadam dlatego, że dwa tygodnie po kupieniu Miłoszowego zbiorku nieoczekiwanie wpadła w moje ręce /i oczywiście już z nich nie wypadła/ owa "Fletnia chińska", pięknie pożółkła i na pojedyncze kartki rozpadnięta. Kryje w sobie ona poezję przepiękną, i posłuchać jej możecie, gdy się spotkamy gdzieś przypadkowo.

                                                

Jednym z mych ulubionych poetów jest Bolesław Leśmian, a wiersz, który czytam najczęściej zwie się "Dziewczyna". Podziwiam go i dla fantazji treści, i dla owej dziewczyny niebyłej, ale szczególnie dla dramatycznego pytania, które rzuca nam w twarz poeta na koniec. Żeby to było tylko pytanie, ale to wręcz brzmi jak przestroga. Egzystencjalnie się robi i straszno.

                                              

I jak tu żyć w takiej trwodze? Skąd brać nadzieję? Ano trzeba kupić tomik niezwykłej poezji Stanisława Barańczaka, tak, jak ja kupiłem i zachwyciłem się natychmiast. "Podróż zimowa - wiersze do muzyki Franza Schuberta" to zbiór wierszo-pieśni do szubertowskiego cyklu "Winterreise". Barańczak tak napisał swoje poetyckie komentarze do każdej z 23 pieśni, że można je śpiewać zamiast romantycznych słów Wilhelma Mullera. Pieśń X, jak i pozostałe, rozważa sprawy ostateczne. A właściwie daje nadzieję na jakieś ich rozwiązanie. Na naszą miarę, na nasz czas. Zaskoczony, ale nie zdziwiony, przeczytałem w owym wierszu zacytowane tamto dramatyczne pytanie i ostrzeżenie z Leśmianowej "Dziewczyny".

                                                    

Lepiej zrozumiałem i jednego i drugiego. Zatem nowe nieoczekiwane skrzyżowanie dróg. Teraz już nie czytam tych wierszy oddzielnie. Opowiadam o ich spotkaniu.
Tak właśnie robiłem w niedzielny marcowy wieczór, kiedy w uroczym pasażu Biblioteki uniwersyteckiej czytałem wiersze z okazji Międzynarodowego Dnia Poezji. Było miło, spokojnie i nastrojowo. Miałem trzy urocze słuchaczki. Poezję przeplataliśmy rozmową. Po dłuższej chwili sięgnąłem po Leśmiana. Opowiedziałem o obu poetach i kiedy kończyłem czytać "Pieśń X" Barańczaka do stolika podeszła Dziewczyna. Nadeszła z daleka, nie słyszała, co czytam i o czym rozmawiamy. "Chciałam panu dać płytę", powiedziała i wyciągnęła rękę z Winterreise Schuberta.