poniedziałek, 18 lipca 2016

Podwójne widzenie

Dwa lata temu przyjechała na festiwal Experyment do Zbąszynia Tatew Mnatsakanian. Przyjechała z Erewania, z Armenii. Polubiliśmy się.
 

Spędziliśmy wspólnie kilka godzin w Warszawie. Fotografowaliśmy
razem.  
                             

Spotykamy się dziś na Facebooku i tam też śledzę jej działania artystyczne. Zajmuje się owa artystka fotografowaniem innych artystów, najczęściej mężczyzn w "słusznym" wieku. I mnie udało się znaleźć na jednym z jej zdjęć. Kilkakrotnie Tatew pisała do mnie, że chciałaby zrobić coś wspólnie, ale kiedy zasugerowałem pomysł "Podwójne widzenie" nie podjęła propozycji. Postanowiłem zatem zrealizować ten projekt z innymi osobami. Napisałem stosowny komentarz. Przytaczam go tutaj.

Czy patrząc na świat raz lewym, raz prawym okiem, inaczej go postrzegamy? A Twoje oczy, czy widzą co innego niż moje? Nawet jeżeli ten sam obiekt obserwują? A inne zmysły? Na ile różnie słyszymy? Czy inaczej odbieramy zapachy? A jeśli Ci mówię, że coś jest piękne, to czy dla Ciebie jest tak samo piękne? A może wcale Cię nie wzrusza?

Zapraszam do wspólnego fotografowania. Mamy dwa jednakowe aparaty. Ustawiamy te same parametry. Stajemy przed obiektem obok siebie, głowa przy głowie, wpół objęci. Dwa aparaty są jak dwoje naszych oczu. Na trzy, cztery zwalniamy migawkę. Powstały dwa portrety fotografowanej osoby. Każdy z nas stworzył osobny, ale każdą parę zdjęć stworzyliśmy razem. Wydają się być takie same.
                              
                              
                              
                              
Na ile są oddzielne, na ile wspólne? Czy jest w nich coś z naszego wpół objęcia? Jak nas postrzegała fotografowana osoba? Jak Ty patrzysz teraz na te dwa zdjęcia? Co widzisz?
 
                              
                              

Pytania, które stawiam, wydają się być banalne. W praktyce wszak dotyczą ważnych, jak sądzę, spraw. Postrzeganie, a zwłaszcza dzielenie się spostrzeżeniami jest przestrzenią najróżniejszych przekłamań.
                               
                               
 
Opisałem już dawno temu, przy okazji projektu "Równy kamieniowi", trzy przestrzenie, do których należy człowiek. Pierwsza, metafizyczna, dotyczy faktu istnienia i z tej perspektywy zrównuje nas z każdym innym bytem, co implikuje pokorę. Druga wskazuje na niepowtarzalność każdej osoby i jej godność. Trzecia natomiast, nazwana "ja poznający" wyznacza pozycję centralną każdego z nas jako osoby postrzegającej świat. A dalej zacytuję fragment komentarza prof. Gogacza: "Zachwyca mnie poznawany świat oraz budzi szacunek to, co poznali inni. Mogę porównać swoje i ich opinie, swoje i ich rozumienie prawdy, dobra, piękna, jedności, odrębności, niepowtarzalności jako identyczności. Daje to wrażliwość na aksjologię jako naukę o wartościowaniu wszystkiego".

Pięknie to brzmi, szczególnie w kontraście do powszechnej praktyki uznania faktu bycia centrum poznawczego swojego świata jako uzasadnienia dla wypowiadania arbitralnych sądów, drastycznie krytycznego traktowania odmiennego sposobu widzenia rzeczywistości i narzucania innym swojej perspektywy.
 
                           
                                spektakl Teatru S                                       fot. Dorota Kolesińska

Projekt "Podwójne widzenie" jest zatem próbą zwrócenia uwagi na doniosłość spraw związanych z postrzeganiem świata i uwrażliwienia na subtelność procesów dzielenia się owymi spostrzeżeniami.






 


piątek, 15 lipca 2016

Latanie w Zbąszyniu i w Sokołowsku





 Zabrałem z pokoju moich Trzech dzielnie fruwających pod sufitem, zapakowałem na bagażnik i powiozłem na Festiwal Experyment do Zbąszynia. Na oderwanie się od ziemi musieli czekać cierpliwie aż trzy dni, a to za sprawą wichury, która przez dwie doby szalała nad regionem łamiąc drzewa i zrywając dachy. W końcu ucichła i niebo stanęło przed nami otworem. Jak sugestywna okazała się owa instalacja, niech świadczy fakt, że nazajutrz po otwarciu tego epizodu festiwalowego, pod wieczór, policja odebrała telefoniczną informację, że w parku ktoś się powiesił. Owszem, policja przyjechała i potwierdziła wiszenie naocznie.

                              

Dalsza peregrynacja odbywała się w wersji nas trzech w środku auta, a jeden na dachu. W Sokołowsku montowałem instalację sam i zatęskniłem za Jonaszem, który tak sprawnie zawiesił wszystko w Zbąszyniu. Uwinąłem się wszak w cztery godziny i sprawiłem sporo zamieszania w kocim świecie, to koty bowiem spoglądały w niebo z silnym niedowierzaniem. Muszą się przyzwyczaić, bo teraz będę fruwał tu, w siedzibie Fundacji In Situ., na łące przed tarasem willi Różanka.
           
                         

Tekst towarzyszący wystawie przytaczam raz jeszcze, bowiem pamięć mięśniowa wznoszenia się nad ziemię nie opuszcza mnie ani na chwilę i czuję się niemal dyplomowanym ekspertem latania.
          
                                

Latanie
 
Najpierw biegniesz. Niezbyt szybko. Równo i sprężyście. Starasz się, by skoki były długie.
 
                            

A potem, wielkim wysiłkiem mięśni i woli, coraz bardziej oddalasz moment kolejnego odbicia. Trzy metry.. cztery ... pięć..... Jeszcze jedno odbicie i zaczynasz szybować. Nie, wcale nie szybować. Lecisz ledwo, ledwo nad ziemią i nieprawdopodobną koncentracją woli i wysiłkiem całego ciała starasz się wznieść wyżej. Czujesz brutalnie bezwzględną siłę przyciągania. Napinasz wszystkie mięśnie do ostateczności. Powoli zyskujesz kolejne centymetry. Jeszcze pół metra, jeszcze metr. I nagle, kiedy już dobre pięć metrów dzieli cię od ziemi, moc opadania znika. Już przestałeś ważyć. Lecisz przed siebie, wznosisz się lekko, ogarnia cię poczucie błogości. Bezskrzydła swoboda. Szybowanie. Bez obaw. Radośnie.
 
                                                                 

Ale uważnie. Zważasz na potencjalne przeszkody. Przewody linii elektrycznych, wysokie budynki. Wiesz, że gdybyś wylądował na dachu i zapragnął lecieć dalej, musiałbyś wziąć rozbieg i być gotowym na nowy wysiłek niespadania po odbiciu się od krawędzi. Ale mniejszy niż przy starcie z ziemi. Najważniejsza jest wola i gotowość do lotu. Determinacja i bezstrach.

                           

 
 
Spotkałem już kogoś, z kim udało mi się wymienić uwagi o technice latania. Wiem, że nie jest czymś wyjątkowym śnić, że się szybuje w powietrzu.

                        

Nie jest?