poniedziałek, 28 marca 2011

Moje pociągi.






Wystawa "Moje pociągi" powstała na zamówienie. Przez kilka miesięcy, na przełomie 2009/2010 istniała na Dworcu Centralnym galeria sztuki. Prowadziło ją Stowarzyszenie STEP, czyli Klara Kopcińska i Żuk Piwkowski. Od nich właśnie wyszła propozycja, bym zrobił coś do pokazania w galerii. Dworcowa lokalizacja podyktowała temat. Nie był mi on zresztą obcy. Podróż fascynowała mnie od zawsze. A szczególnie, kiedy nie było mi dane podróżować daleko. Każda jednak, nawet najkrótsza, była wielką przyjemnością, wspaniałą przygodą. Z czasem, gdy przemierzałem coraz większe dystanse i zbierałem doświadczenie, pojawiła się pogłębiona refleksja nad wyjątkowością tego zjawiska. Sam fakt zmierzania gdzieś, ale porzucenia już miejsca, w którym się było, jest jakby przerwą w życiorysie. Jak u bohaterki "Śniadania u Tiffaniego". Na jej skrzynce listowej, pod nazwiskiem był napis "w podróży".
Z drugiej strony, podróż, jeśli jest długa, przynosi bogate doświadczenia. Zmienia podróżnika. Kim innym się wyjechało, kim innym dotarło do celu.
W "Moich pociągach" jest oczywisty żart wynikający z dwuznaczności pojęcia "pociąg". To spowodowało powstanie wystawy.
Przeszukałem domowe archiwa. Zdjęcia, które odnalazłem, doprowadziłem do jednego portretowego wymiaru. I oto pojawiły się na tablicy informacyjnej kolejno opisane moje serdeczne fascynacje.


 Nie starałem się o chronologię. Nie są to też przechwałki moimi sercowymi podbojami. Nie jestem typem Don Juana. Ale przyznam, że owe kolejne pociągi były podróżami znaczącymi, ważnymi dla mnie niezmiernie. To pozwoliło mi zdecydować o powstaniu tej wystawy. Mam nadzieję, że każdy kto ją zobaczy, pomyśli o jego własnych pociągach i podróżach, które odbywa za ich sprawą.

ekspozycja w Zbąszyniu na dworcu

 

Jeden pociąg zawieruszył mi się w tamtym czasie, gdy przygotowywałem projekt i dopiero niedawno wpadł mi w ręce. Ponieważ przeszukałem wtedy dwa razy cały dom w jego poszukiwaniu, to teraz nie mogę nie ujawnić zguby i mimo braku jego opisu na tablicy informacyjnej, tu na blogu ogłaszam.
 
POCIĄG OPÓŹNIONY DO K.

A na marginesie, zastanawia mnie, czy podobne rozwiązanie przyszłoby mi do głowy, gdybym urodził się Czechem. Dlaczego akurat Czechem? Bo jedyne słowo czeskie, które znam z podróży to "pozor vlak". Ale jak "vlak" miałby wyrażać pociąg?


 

 

 


Brak komentarzy: