piątek, 6 stycznia 2012

Pytania egzystencjalne albo jak znalazłem babę, która się zgubiła.

Ano, omal na nią nie wpadłem na ulicy Czarnieckiego nieopodal kaplicy, już po zmroku. Ja w maluchu, baba przed maską. Właśnie przyjechałem po Dorotę, która dzięki uprzejmości księdza Indrzejczyka, ćwiczyła w kaplicy na organach. Oczywiście w latach 90tych.
Wysiadam więc, a baba zawodzi po rosyjsku, żeby jej pomóc, bo się zgubiła. Zjechała z bazaru za późno i straciła orientację. "Gdzieś tu jest taki dom, gdzie mieszkają Rosjanie i ja tam mieszkam, ale teraz zupełnie nie wiem, gdzie to jest i gdzie ja jestem." Ale w tej okolicy? - dopytuję i zapraszam babę do środka. Dorotkę uprzedzam, że niedługo wrócę i ruszamy. To chyba tu - woła zagubiona znajda. Hamuję. Nie, jednak nie. Jedziemy dalej. Po 15 minutach bezradnego kręcenia się po okolicy czuję, że muszę przejąć ster poszukiwań. Zatrzymuję się przy taksiarzach. Pytam, czy nie wiedzą, gdzie tu w okolicy mieszkają Ruscy. Tu to nie, mówią, ale na Broniewskiego, bliżej Piasków są dwa wieżowce zamienione na hotele. Tam są na pewno. Pytam moją babę o tamte okolice, ale nic nie wie, w bloku nie mieszka. Jedziemy. Faktycznie, już przed budynkiem widać mężczyzn dość typowej postawy i przyodziewku. Wiek całkiem dojrzały. Wchodzimy. W czymś w rodzaju recepcji wypytuję. Opowiadam o nieszczęściu Rosjanki, która stoi obok mnie ze swoim bazarowym bagażem. Niech pan zapyta na pierwszym piętrze, radzi recepcjonistka. Biegnę sam. W pokoju na wprost schodów dwaj mężczyźni w siatkowych podkoszulkach siedzą przy stole. Na stole flaszka i dwie szklanki. Dwa stakana - w ich mowie. Pytam, czy mogą coś pomóc tej mojej nieszczęśnicy. Niech przyjdzie, coś poradzimy. Wracam z wieścią i prowadzę babę na górę. Cała przerażona wpada do pokoju i niemal błagalnie zwraca się do jednego z podkoszulkowych. "Skażitie, kto wy?", pyta od czapy, a w jej pytaniu kryje się nadzieja, że to napewno jest czarodziej albo jasnowidz, który zaraz wskaże jej drogę do "domu". Tym bardziej, że nazajutrz ma wracać do Moskwy.
Zaskoczony tak osobistym pytaniem, mężczyzna powoli wstaje z krzesła i zwlekając z odpowiedzią dla podkreślenia dramaturgii skanduje dosadnie kontrpytanie - a wy kto?! Co słysząc wyrażam nadzieję, że jakoś rozwiążą ten problem i znikam za drzwiami. Wracając do Dorotki zastanawiam się jak sam odpowiedziałbym na takie pytanie.

Brak komentarzy: