środa, 18 stycznia 2012

Nazewnictwo

Powodem, by o tym pisać, jest odkryta przeze mnie onegdaj w Ustce ulica Sprzymierzeńców. O ile bezpieczniejsza to nazwa od, dajmy na to, Ronda Wolnego Tybetu.  I zaraz rodzi się słodka wizja zamieszkania w kwartale ulic: Katolików Rzymskich, Europejczyków. Białych i Ziomali. A w środku Skwer Przychylnych, a nieopodal Zaułek Prawych i Niemściwych. Jakżeby tam się błogo mieszkało. Drzwi możnaby zamykać jeno na skobel.
Dobrz, że tyle jest bezpiecznych nazw ulic i placów. Przynajmniej dopóki nie postawi się im pytań dodatkowych. Na przykład:
 Plac Zwycięstwa – czy napewno dobra nad złem?
 Ulica Złota – ale jakiej próby? Jakiego pochodzenia?
 Aleja Wyzwolenia – od kogo lub czego, bo jeśli od wszelkich norm, to dziękuję.
 Ulica Towarowa - o.k., ale pod warunkiem, że wszystkie faktury się zgadzają.
Ulica Żelazna – w sensie zasad lub konsekwencji, czy może pięści albo szczęk zakładanych w lasach przez kłusowników.
Ulica Prosta – powiedz to wężowi,
Ulica Chłodna – w upalne dni miła, ale w miłości już nie aż tak.
A Miła? – komu? Estecie, strasznemu mieszczaninowi czy prezesowi banku?
Próżna – ta, którą znamy ze stolicy stoi pusta od lat, wypróżniona do imentu.
Aleja Niepodlełości – przed 1989 rokiem troszkę ironiczna była.
Szara – strefa, reneta czy myszka?
Dobra – w czasach permisywizmu brzmi niepedagogicznie. Brak też precyzji w kwestii  - dla kogo. Bo dla wszystkich, to już przerabialiśmy. A i dziś przerabiamy na bilbordach.
W świetle tych i podobnych wątpliwości, znalezienie się na Pradze, na rogu Mlądzkiej i Gdeckiej możemy przyjąć z ulgą.

Brak komentarzy: