sobota, 4 sierpnia 2012

Ludzie i mury






Kiedy śledzimy wieści z Portugalii w naszej prasie, dowiadujemy się zazwyczaj o problemach ekonomicznych tego kraju i o reakcjach Portugalczyków na skutki kryzysu. Tam, na miejscu dane mi było patrzeć na ludzi i na uliczne mury.






 Z twarzy przechodniów i siedzących w kawiarniach Lizbończyków nie odczytywałem dramatów bytowych. Jakoś wszystko wyglądało normalnie.



 Mury mówiły coś nieco innego.

 
Poza mazaniną, której znacznie mniej tam, niż w Warszawie, czytałem wiele tekstów zaangażowanych społecznie. Nawoływanie do strajku powszechnego, przejęcie losem ubogich, troska o drugiego człowieka, humor. Dużo tego. Więcej niż u nas.











Zazdrościć też możemy Lizbonie wolności od reklam i bilbordów. Poczułem wyraźnie, jak bardzo ich nieobecność pomaga przyglądać się miastu w spokoju i dostrzegać więcej rzeczy ważnych.







Lizbończycy to konglomerat typów ludzkich, kolorów skóry, strojów. Portugalia kolonizowała wielką Brazylię i niektóre kraje afrykańskie. Miała swoje posiadłości na Dalekim Wschodzie i wyspach Pacyfiku. Przybysze z tych i innych stron ubogacają dziś Lizbońską ulicę. Portugalscy Portugalczycy natomiast są niewysocy, dość szczupli, gustownie ubrani. Ich twarze pozbawione są napięcia, które często widzi się w obliczach Warszawiaków. Nosy wąskie, często lekko łukowate, dodają ich twarzom szlachetności. Wszystko to sprawia, że miło jest znaleźć się wśród nich. Tym bardziej, że język portugalski szelestem wymowy jest naszemu bliski, a akcentem przypomina czasem rosyjską mowę.






























Brak komentarzy: