wtorek, 7 sierpnia 2012

Calcada portugesa


Jako aktywny zwolennik sztuki ulicy, postanowiłem zostawić swój ślad w stolicy Portugalii. Wybrałem kilka tekstów vlepkowych z tych, które regularnie przyklejam w Warszawie, poprosiłem o przetłumaczenie ich na portugalski, wypisałem je na kolorowym samoprzylepnym papierze i ruszyłem w miasto. Już od pierwszych chwil tej akcji czułem, że coś tu nie gra. Kolorowe karteczki wyglądały obco.

 Na szczęście chwilę potem dostrzegłem, że lizbońskie chodniki wybrukowane są małymi beżowymi kostkami kamiennymi. Lokalnym źródłem kamienia są ponoć wzgórza Monsanto, na których stał rozbity mój namiot. Kostki nazywają się calcada portugesa i są tradycyjnym materiałem brukowym Portugalii i Brazylii.
Zauważyłem wszak, że tu i ówdzie chodniki są nieco szczerbate, a wypadnięte kamienie leżą nieopodal pod ścianą domu. Podniosłem jeden i na jego wypolerowanej powierzchni napisałem vlepkowy tekst. Pisało się świetnie.

I zaraz utworzył się pewien porządek działania. Wędrując, podnosiłem wypadniętą kostkę, niosłem ją do miejsca, w którym dało się usiąść, wyciągałem zeszyt z tekstami, wyszukiwałem stosowny, pisałem i z gotową już kamienną "vlepką" ruszałem dalej, szukając miejsca, w którym mógłbym ją wyeksponować. Umieściwszy ją tam, najchętniej na wysokości oczu, zaczynałem rozglądać się za kolejną kostką.


  

  
 
 

Zostawiłem ich w Lizbonie pewnie koło setki. Wędrując przez Sintrę, kładłem przy każdej z ustawionych wzdłuż drogi rzeźb jeden z moich kubików. Gdy wracałem po kilku godzinach leżał już tylko jeden. Reszta znikła.

 

 
 
 
 
 
Wędrując po Lizbonie spotkałem rzeźbiarza w jego ceramicznym atelier i w rozmowie z nim przyznałem się do pisania na calcadas. Pokazałem mu tę, którą właśnie miałem w torbie już opisaną, a on zainteresował się treścią tekstów i wyznał z kolei, że przez 27 lat był nauczycielem portugalskiego. Zaraz też zaczął wygładzać portugalskie tłumaczenia moich "vlepek". Ciekawa to była lekcja zwłaszcza, że komentował swoje sugestie fachowo - tu trzeba zmienić rodzajnik, tu posłużyć się formą "there were". Ano, spotkało się dwóch belfrów - językowców.

1 komentarz:

joe pisze...

ładny wpis i takaż inicjatywa, lizbońskie chodniki to temat na odrębne opowiadanie