czwartek, 23 czerwca 2011

Długo przygotowywany

Długo przygotowywany pomysł czytania ludziom wierszy na ulicy ziścił się w niedzielę 19 czerwca 2011 r.
Znalazł miejsce w ramach projektu "Muzeum bez ścian" realizowanego przez Fundację Sztuka i Współczesność, a kokretnie przez Maję Parczewską i Janusza Byszewskiego.
Pomagała mi w tym przedsięwzięciu Dorota, stąd bogata dokumentacja zdjęciowa.

                                 
 Było świetnie. Od 11 rano do 17 czytałem niemal nieprzerwanie wiersze. Słuchały maluchy, średniaki i starszaki zupełne też. Ale nie tylko słuchali. Sami recytowali. I nie zawsze w naszym języku. Był Baudlaire w oryginale i Heine po niemiecku. Mikołaj Bieszczadowski mówił też własne wiersze. Słuchano z uwagą i wciąż nowi przechodnie przerywali spacer by pobyć chwilę w kręgu poezji. Byli też tacy, co prosili o konkretnych poetów. I tacy, co siadali z przesłaniem - ma pan dla mnie wiersz? Proszę bardzo, słucham.
Wśród przygotowanych tomików znalazły się też prawdziwe cymelia, jako to, napisane odręcznie przez Tomka, dawno temu, jego tłumaczenia poezji haiku, które mi wtedy podarował. Czytałem je w niedzielę z komentarzem o pochodzeniu i oto znajduję, że wrażliwi słuchacze proszą mnie o ich udostępnienie, bo wielkie  wrażenie wywołały. A mnie jest miło być pośrednikiem tak pięknych emocji. I myślę, że Tomek nie poda mnie do sądu za moją samowolkę.
 
     
 

Zresztą teraz czas na moje dzikie street-artowe harce i swawole. Wnet ruszę w miasto, by siąść na ulicy przy stoliku, rozłożyć latającą biblioteczkę poetów i czytać. Już wiem, że ktoś zatrzyma się, by posłuchać zanim zostanę zatrzymany.

 
                       



        


 








Brak komentarzy: