czwartek, 23 grudnia 2010

Pożar

Czemu blog nie miałby się zaczynać od pożaru?
 
Galeria Sztuki światowej w Śmietniku spalona! Kto spalił, nie wiadomo. Pewnie nocny nurek wygrzebał puszki, na odchodnym wrzucił peta do śmieci i poszło... . Czarne wnętrze, wypalony tynk, na ścianie zachował się jeden rożek „Żołnierzy czarnych”. Zczerniały.
Przekornie klaruje się charakter naszej Galerii. Uroczyste otwarcia, skryte zdzieranie prac, ich reintrodukcja, wernisażowe przyjęcia,  miłe recenzje, klęska pożaru. Teraz trzeba poczekać na remont – pewnie nie wcześniej niż na wiosnę ­– i zaczniemy nowy ciąg dalszy. Widać tak ma być.
Takia jest ta żywa przestrzeń, miejsce najbardziej publiczne i cholernie intymne zarazem. Wszak różne śmieci wyrzucamy – puszkę po groszku konserwowym i pustą tubkę po maści na hemoroidy.  I każdy dorzuca swoje. Pojedynczo. Po cichu.
Najpierw dorzuciłem „Portret aktorki” – Wyspiańskiego. Reprodukcję kupiłem w Krakowie, w czasie wycieczki z uczniami. Zapytali po co mi ten plakat. Powiedziałem, że otwieram Galerię sztuki w Smietniku. Popatrzyli. Wytrzymali.
 
Otworzyłem. Pięknie się w niebieskościach aktorka z kubłami zlała. W pierwszej wersji miałem zdzierać jeden obraz i w to miejsce przyklejać następny. Klasykę światowego malarstwa. Zdarłem więc po dwóch miesiącach aktorkę. Joanna Kwapińska ze mną razem zdzierała i zabrała sobie podartą na pamiątkę, bo to właśnie ten obraz kazał jej tatuś przymusowo kopiować w ramach nauki malarstwa.
Powiesiłem Salwadora Dali. Żyrafa proroczo płonęła i świetnie podchodziła pod kolor kubłów a kobieta swym nadpsuciem pasowała do ich zawartości.
Opowiedziałem Grzegorzowi Rogali o Dalim w śmietniku, a on mówi, że też chce tam wisieć i że warto bym się  trzymał „jeszcze żywych artystów”. I zaraz zrobiła się kolejka.
Pojawili się „Żołnierze czarni” – Grzegorza i jakiś czas potem zostali zdarci. Wmaszerowali na swoje miejsce ponownie przy okazji wieszania „Labiryntu” – Joasi Krzysztoń. Pojawiła się „Prawda” – Klary Kopcińskiej i rychło została potraktowana brutalnie. Z prawdą tak bywa.
 
Przed Świętami miała wrócić razem z nowymi pracami. W prezencie na Gwiazdkę. Joanna Kwapińska szykowała „Śmieć w Wenecji”, a ja postanowiłem promować mojego ulubionego menela – muzyka z N.Y.C. Ground Zero.


Powoli. Poczekają. A może na przekór losowi wkleimy je jeszcze przed remontem – w stan zastany. Zgodnie z duchem miejsca.

Brak komentarzy: