środa, 12 sierpnia 2015

Sierpień pełen poezji

 
Najpierw uzupełniliśmy zeszłoroczny projekt Sesilusa, podążając drogą tym razem naziemną wzdłuż Wisły od Warszawy ku Krakowowi. W każdym nieomal z miast na tym szlaku zatrzymywaliśmy się na czytanie ludziom poezji na ulicy. Owszem, stara to śpiewka, tyle że robiąc to samo co dzień w innym mieście, mogliśmy pokusić się o porównywanie i analizę naszego poetyckiego zaczepiania ludzi. Zaiste, sporo zebraliśmy doświadczeń. 
Na plaży zwanej Poniatówka nikt nie ma uważania dla poezji. Tam się bywa dla wyższych celów na przekór niskiemu poziomowi wody w rzece. Ale ciekawych rozmów z nieprzypadkowymi osobami nie brakło.
Góra Kalwaria przywitała mnie niedzielną ospałością i choć początkowo bierna, zaowocowała bardzo interesującymi spotkaniami - dyskusjami.
Dęblin obfitował w czytania dziecięce i dużo tego było. Puławy nie porwały nerwem poetyckim mieszkańców, ale trochę się poczytało.
W Kazimierzu nad Wisłą rozbiłem swoje stanowisko biblioteczne na rynku. Owszem, nieco zainteresowania książki wzbudziły, ale generalnie ilość atrakcji na niedużej przestrzeni jest taka, że znoszą się one nawzajem. Następnego dnia na nadwiślańskich bulwarach było bardzo aktywnie.
Niepołomnice gotów jestem w tej recenzji zignorować zupełnie tak, jak one zignorowały słowo poetyckie. Zdało się, że wyższe potrzeby mieszkańców kończą się na lizaniu lodów. Znad tych chłodnych słodkości patrzyły się na mnie oczy tak obojętne, jakbym nie kapelusz, ale czapkę niewidkę miał na głowie.
Dopiero Kraków dopisał chętnymi do słuchania. Wywiązała się też arcyciekawa godzinna rozmowa z dwoma młodzieńcami o umiarkowanie konserwatywnych poglądach. Dużo pytali, dużo chcieli wiedzieć i udało mi się rozmową przeplatać wierszami, co dopełniło satysfakcji.
Jednym słowem podróż była ciekawa i satysfakcjonująca. A co się działo na Rynku, to widać na zdjęciach. Tam wszystko było poezją. 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

 

 

 

 
 

I Ty się przywiąż dwa razy

W lipcu miałem przyjemność uczestniczyć w dwóch festiwalach sztuki. Najpierw pojechałem do Zbąszynia na kolejny Experyment, wydarzenie znane mi już dobrze, ale zawsze na nowo urzekające atmosferą i wyrafinowanym poziomem sztuki. W tym roku doszedł jeszcze widoczny element nowych, znakomitych przestrzeni oddanych w użytkowanie artystom. Nawet w niewielkich ośrodkach robi się zaiste europejsko. I tak jest dobrze. Nie mogę też nachwalić się wolontariuszy, którzy obok organizatorów znakomicie utrwalają hasło "nie ma sprawy". Na każdy mój postulat czy prośbę otrzymywałem taką odpowiedź, a termin wykonania poprzedzał czasem moje życzenie. Oczywiście z towarzyszeniem uśmiechu. Ten ostatni, tak obficie serwowany, jest jednym z głównych powodów mojego do Zbąszynia pociągu.











 
A potem było Sokołowsko i piąty już festiwal sztuki efemerycznej "Konteksty". Tu, z kolei, obok
uroku samego miejsca i potęgi mocy płynącej z dzieła odbudowy Sanatorium Dr Brehmera przez Fundację InSitu, ciekawym było spotkać się z działaniami performatywnymi artystów z najwyższej półki. Ale trzeba mi wierzyć na słowo, albo wniknąć w dokumentację Fundacji InSitu, bowiem sam niewiele fotografowałem.
 







niedziela, 9 sierpnia 2015

Dokąd zmierzasz?

"Proza miasta" to projekt Laboratorium Edukacji Twórczej CSW Zamek Ujazdowski. Miał on miejsce w czerwcu bieżącego roku w okolicach Placu na Rozdrożu. Zostałem zaproszony do udziału w tym wydarzeniu. Mój pomysł nosił tytuł "Dokąd zmierzasz". Miejsce przy trakcie spacerowym w Alejach Ujazdowskich gwarantowało pojawianie się coraz to nowych przechodniów, których mogłem zaprosić do współudziału w mojej akcji. Dokąd zmierzasz stopą, dłonią sercem lub głową? - zapytywałem proponując wybór. Stopą - padała odpowiedź, a ja na planszy 50x50 cm obrysowywałem kontur stopy owej osoby i prosiłem, by w tle lub w obrysie stopy odpowiedziała ona na postawione pytanie. W przypadku głowy lub serca, obrys poszerzał się o opcje "z profilu lub en face".

Czy to odprężenie po nocnej burzy, czy inne czynniki sprawiły, że chętnych nie brakowało przez cały dzień i przygotowana przestrzeń między drzewami wypełniła sie odpowiedziami. Dorośli i dzieci, całe rodziny pisały dokąd zmierzają. Zajęty obrysami nie miałem czasu wziąć aparatu do ręki. Pstryknąłem kilka zaledwie zdjęć, ale Zbyszek Gozdecki z Laboratorium pięknie rzecz zdokumentował.