piątek, 6 czerwca 2014

Z wizytą u Mistrza

W przestronnej kuchni Mama rozmawia z dość wysoką, starszą panią obfitych kształtów. Najwyraźniej gospodynią domu. Jesteśmy tam z wizytą i czuję się nieco onieśmielony. Stoję w drzwiach prowadzących z szerokiego korytarza i osobę gospodarza zauważam dopiero, gdy unosi się z fotela wciśniętego między stół i ścianę z dużym oknem. Poznaję go natychmiast Charakterystyczna sylwetka, ruchy i twarz oczywiście. Witold Lutosławski. Kieruje się ku mnie i z uśmiechem podaje rękę. Zagaduję coś, że bardzo mi miło poznać i że muzyka taka piękna i że utwory dziecięce.
                       
Gospodarz podchwytuje, że przecież dla dzieci trzeba koniecznie, na dowód podskakuje kilka razy tanecznie po czym wszyscy jesteśmy już w salonie. Tu, Pan Witold najpierw znów gdzieś posadzony, rychło znajduje się na stole, ułożony równo na wznak, z lewą nogą wyłuskaną ze szlafroka, a Pani Lutosławska przymierza się do owijania jej w kostce szerokim bandażem elastycznym. Wyrażam chęć pomocy, ale okazuje się zbędna, więc siadam za dużym stołem i patrzę, jak małżonka opatruje spuchniętą wyraźnie dolną kończynę wielkiego kompozytora.
A kiedy nazajutrz rano, w radiowej Dwójce słyszę drobny utwór Mistrza, zastanawiam się, czy to na pewno moja Mama, też przecież od dawna "na tamtym świecie", czy może raczej Mary Poppins była tej nocy ze mną u państwa Lutosławskich.
 

1 komentarz:

Unknown pisze...

Dzień dobry, trafiłam na Pańskiego bloga szukając informacji o Stanisławie Nyrkowskim, autorze wyboru dziewiętnastowiecznych pieśni dziadowskich oraz artykułów na ich temat. Czy orientuje się Pan, czy Pański nauczyciel z notki z 2011 roku (Mistrz) to ten sam człowiek? Jeśli tak (a nazwisko jest na tyle rzadkie, że mam nadzieję, że tak), byłabym wdzięczna za jakieś dodatkowe informacje: gdzie uczył, czy był z wykształcenia etnografem, czy tylko polonistą, czy był związany z jakimś środowiskiem akademickim? Informacje te są mi potrzebne do krótkiego przedstawienia sylwetki wydawcy pieśni, o której piszę artykuł do czasopisma zagranicznego. Będę wdzięczna za odpowiedź na mój mail prywatny a.fulinska@gmail.com (może Pan oczywiście wyrzucić też ten komentarz nie na temat - po prostu nie znalazłam żadnego innego kontaktu do Pana w profilu bloga, dlatego prośbę umieszczam w komentarzu).
Pozdrawiam,
Agnieszka