czwartek, 26 czerwca 2014

Sesilia


 
Od lat patrząc na Wisłę myślałem, jak  to by było wspaniale płynąć z jej biegiem. Dwa lata temu podjąłem pracę na Pradze i trzy razy w tygodniu przeprawiam się tam mostem Śląsko- Dąbrowskim. To przyspieszyło podjęcie decyzji. Koincydencja sprawiła, że poznałem krakowską artystkę, malarkę i performerkę – Cecylię Malik. Zdecydowałem więc popłynąć Wisłą z Krakowa do Warszawy samotnym rejsem. Pierwotnie miała do tego służyć tratwa, ale przekonano mnie, że trudno jednej osobie kierować nią bezpiecznie. Wtedy pomyślałem o łodzi i rozpytując o odpowiednią łajbę, trafiłem na Jacka Gądka, który rok wcześniej przewiózł  w samotnym rejsie ładunek soli z Wieliczki do Gdańska. Jacek dowiedziawszy się o moim projekcie wspaniałomyślnie ofiarował się z wypożyczeniem  mi swojej 5-metrowej łodzi.
Projekt ów nie jest wszak po prostu spłynięciem Wisłą od miasta do miasta. Jest częścią większego projektu autorstwa Klary Kopcińskiej i Żuka Piwkowskiego. Nadali mu nazwę Sesilus. Przez poprzednich kilka sezonów pływali oni od Warszawy w dół Wisły aktywizując artystycznie nadbrzeżne miejscowości. Tego lata, to ja, swoim rejsem wpisuję się w ich działania. Stąd zresztą nazwa – Cecylia z Krakowa w ramach Sesilusa zaowocowała Sesilią.

Ruszam w samotną podróż 10 lipca. Na łodzi obok mnie pojawi się Syrena o imieniu Sesilia – rzeźba, której kształtów i ostatecznego wystroju użyczy Cecylia Malik. Zbudujemy ją metodą Marka Jenkinsa – z taśmy klejącej.

Syrena na wodzie musi wszak kusić zniewalającym śpiewem. W oryginale, jak wiemy było ich aż trzy. Tu będzie trzygłosowy śpiew już skomponowany i nagrany przez Dorotę Bąkowską – Rubeńczyk. Co dzień, o zmierzchu będzie się ten śpiew roznosił po wodzie, kusząc wszystkich, którzy znajdą się w jego zasięgu. O ów zasięg i źródło dźwięku zadbał Mistrz Marcin Wasilewski.

 Za dnia natomiast, od wczesnego świtu, będę starał trzymać się głównego nurtu królowej naszych rzek, wsłuchany w jej szmery, głosy ptaków i ewentualne pluskanie wiosła, jedynego narzędzia do operowania „moją” jednostką pływającą.

Bardzo liczę na kontemplacyjny charakter tej wyprawy, choć nie będę też stronił od okolicznościowych i przypadkowych spotkań tak w nurcie, jak i na nadbrzeżnych postojach.

Mając do przepłynięcia około 400 kilometrów, planuję dotrzeć do stolicy po ok. dwóch tygodniach od startu.

Brak komentarzy: