piątek, 31 stycznia 2014

Ptasie loty

Jest druga w nocy. Stoję w oknie. Termometr na zewnątrz pokazuje -12. Wpuszczam trochę mroźnego powietrza do środka. Cisza. Niebo zasnute chmurami. Światła miasta i śnieg sprawiają, że ich kolor jest ciepło-szaro-beżowy. Nagle w tę szarość wpadają bezgłośnie mewy. Lecą nisko, trochę krążą. Są wielkie. Nikną za dachem domu naprzeciwko. Ale nadlatują nowe. Ile ich?! I dlaczego pojawiły się w środku nocy? Skąd wracają?
Rano, przy śniadaniu, przyglądam się ptactwu na podwórku. Wrony i mewy. Te ostatnie są większe, silniejsze. Krążą nad podwórkiem, przysiadają na dachach, lecą dalej. Wrony pozostają, zajęte swoimi wronimi sprawami jak zwykle. Ale oto jedna przecina nieboskłon wysokim, szybkim lotem. Leci prosto. Dokąd zmierza?

                                         

Rozumiem niektóre loty:  gromadne - na żerowiska, do ciepłych krajów;


 
indywidualne - w pogoni za partnerką, za pokarmem, za materiałem na gniazdo, w ucieczce przed wrogiem.

                                      

Ale czasem widzę ptaka lecącego gdzieś prosto przed siebie i nie potrafię sobie wyobrazić, jakie go ponaglają sprawy.

Brak komentarzy: