czwartek, 28 sierpnia 2014

Jeszcze dalszy skok na północ

Jak Jonasz w brzuchu wieloryba płyniecie z Tallina dwie i pół godziny promem, by znaleźć się w Helskinach.
 
 
 
 
Wynajmujecie apartament na 7 piętrze. Oczywiście zawczasu, przez Internet i tak też płacicie. Na miejscu dostajecie sms z numerem parkingowym i kodem do drzwi wejściowych i mieszkania. Apartament jest komfortowo wyposażony i umożliwia nawet oglądanie pięknej tęczy.
 
 
  
 
 
Estetycznie wyrafinowani Finowie lubią mieć po jednej wyspie,
 
 
 stylowym odzieniu,
 
 
 
dobrej architekturze,
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 sezonowych owocach,
 
 
ciepłych i barwnych okryciach głowy,
 
 
 
 
dobrze koegzystującym ptactwie.
 
 
Mieszkańcy Finlandii potrafią zadbać o bogactwo form i barw swego surowego, skalistego pejzażu.
 
 
 
 
Nie gardzą różnorodnością klimatu i etniczną mozaiką.
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
Możecie liczyć z ich strony na dbałość o estetykę kuchni graniczącą z wyrafinowaniem.
 
 
 
Noszą też w sobie i na sobie upodobanie do tradycji.
 
 
 
Rozczulają ich małe myszki pijące wodę w miejscach publicznych, ale lisy traktują bardziej utylitarnie.
 
 
 
 
 
Każdego ciekawego ich świata nakarmią chętnie jego dobrami.
 
 
 
 
Nie wywyższają się.
 
 
Tacy już są. Gościnni.

Kilka dni w Estonii

Mieszka w tym kraju mniej ludzi niż w Warszawie. Połowę tej populacji mieści stolica Tallin. Spędziliśmy tam we dwoje pięć dni i oboje zaskoczeni byliśmy osobliwością tego miasta, które zaciekawia, a nawet zadziwia architekturą. Więc najpierw pieczołowicie odnowiona Starówka, która prezentuje się świetnie.

                                    

                                    

                                                

                                                   
 
 

Nie gorzej wygląda nowa dzielnica nieopodal.






Im dalej od centrum, tym ubożej. Ale różnorodność struktur budowlanych fascynuje.



Historia wyraźnie daje się wyczytać z murów. Pozostałości kulturowe po Estońskiej SSR są niezatarte. I w przestrzeni materialnej i mentalnej.







Społeczność rosyjskojęzyczna liczna i słychać ją głośno. Więcej pytań zadałem po rosyjsku niż angielsku.





Ale ludzie przyjaźni i chętni do rozmowy. Nie było więc w Estonii niemiło.