wtorek, 2 maja 2017

Ateny w trzy dni


                                          

Zaledwie trzy dni w Atenach. W piątek wieczorem zameldowaliśmy się w hotelu Apollo, z którego dziś rano, 2 maja 2017 r wyruszyliśmy w powrotną podróż do Warszawy. Przyjemnie, że trochę jeszcze pamiętam grecki alfabet i mogłem cieszyć się dostojnością słowa "wyjście" w ichniej wersji - "eksodus". Nasze eksodusy w miasto przyniosły sporo obserwacji. Pierwsza, może powierzchowna to ta, żeśmy przjechali do stolicy uboższej i mniej zadbanej niż nasza. Ale nie drogą porównań chcę zmierzać.

                              

Mówią, że blisko połowa mieszkańców Hellady mieszka w Atenach, mieście rozłożystym, ale z wyraźnie zaznaczonymi granicami. Ładnie to widać z wysokiego wzgórza zdobnego w maleńką cerkiew.
                                     

Z poziomu ulicy równie wyraźnie rysuje się różnica poziomu materialnego mieszkańców. Pani taksówkara, wioząc nas z lotniska do hotelu, przyznała, że ledwo wiąże koniec z końcem, tyrając dniami i nocami jako jedyny żywiciel rodziny 2 + 2. Mąż stracił pracę w fabryce i jest bezrobotnym po piędziesiątce, a ona wynajmuje się jako kierowca korporacji taksówkarskiej. Dzieci (8 i 12 lat) ciągle dzwonią i pytają, kiedy już wróci z pracy do domu. Dodajmy jeszcze bezdomnych na ulicach, uchodźców i emigrantów, gromadzących się licznie w "swoich" rewirach, a obraz ubóstwa się dopełni.

                                      
 
Jasne, że to bardziej rzuca się w oczy niż zadbane okolice siedziby Parlamentu. Ciekawe natomiast jest, jak blisko siebie, czasem wręcz zaskakująco, egzystują te bogate i ubogie rewiry.

                                           

                                         

Zanim wespniemy się na Akropol, by uwiarygodnić białymi ruinami Partenonu źródła naszej europejskiej cywilizacji, musimy rzucić okiem na bogato zróżnicowaną architekturę, często niepokojąco nam znajomą.

                                       

Dobrze natomiast robi głowie, choc stopy umęczy, wizyta w Nowym Muzeum Akropolu, w Muzeum Sztuki Bizantyjskiej i tym poświęconym kulturze cykladzkiej. Zaiste, jest czym nacieszyć oczy.
                                            

                                              

                                                                                   

Biegając przez trzy dni po Atenach, zdarzało nam się pytać miejscowych o różne rzeczy i bardzo miłe były te rozmowy. Sporo sympatycznych ludzi mieszka w tym znużonym kryzysem ekonomicznym mieście.
 
 
 
 
 
 
 
Sokrates wspominał, że przyjemnie jest złożyć głowę na trawie w tym uroczym ogrodzie.
 
 
 
 

2 komentarze:

joanna.kwapinska@gmail.com pisze...

Ateny.Jakieś 20 lat temu..(!) byłam tam pięć razy w miesiàcu.Pracowałam jako stewardesa I To była Jedna z destynacji linii lotniczych Delta.Pamiętam zapach zgiełku tego miasta.Wędròwki na Plakę, tamtejsza Staròwka.Smak suwlakòw,grubych frytek smażonych na oliwie.Drzewka pomarańczowe na ulicy,zerwane pomarañcze o smaku kwaśnej cytryny.Wyprawa na Akropol z mamà, ktòrá zabrałam na wycieczkė na jednà z wysp greckich.Syfnos.Podròż promem.Wyspa grecka była rajem.Towarzyszyła nam w tej podróży Moja przyjaciòłka Ania I Jej mama.Obydwie już nie żyjà..Ania Bardzo młodo umarła na raka piersi.Mi Ta Grecja płynie mocno w żyłach.Po wielu latach w 2010tym przez dwa miesiàce budowałam też stupę..( buddyjski pomnik pokoju) na Peloponezie.Karma Berczen Ling, miejsce Wielkiej Mocy.Dotknàłeś Bardzo Swà podróżà Jacku tego miejsca,ktòre gdzieś jest w tyle czaszki, hipokamp.Na Zawsze..Dlatego najważniejsze jest ,żeby podròżować I nie być Za Starym o 30 lat do wspięcia sie na przyklad na Akropol.To słowa Gombrowicza.

moniuch pisze...

Kolejka na Akropol, jak ta na Mount Everest: http://bit.ly/m-everest