sobota, 30 marca 2013

Konceptualizm


 Onegdaj, na otwarciu wystawy Krzysztofa Wojciechowskiego i Andrieja Bojarowa dowiedziałem się od Tadeusza Rolke o powrocie sztuki konceptualnej „do łask”. Kiedyś, w latach 70ych wiodąca, dziś ustawia się w szeregu obok innych, nie wybijających się na wiodące stylów.

Przypomniałem sobie w tej rozmowie o moim prostym, nigdy nie zrealizowanym pomyśle czystego konceptualizmu.  Oto na papierze światłoczułym naświetlam ważną informację skierowaną do konkretnej osoby, wkładam ją w ciemni do szczelnej czarnej koperty, adresuję i wysyłam. Dokąd nieświadomy zawartości adresat nie otworzy jej, wiadomość istnieje, jednak  fakt wyjęcia papieru na światło unicestwia treść przekazu.

Powinienem był to zrealizować wtedy, gdy przyszło mi do głowy – w latach 70ych, ale skoro konceptualizm wraca, może wystarczy dziś o tym opowiedzieć.

1 komentarz:

Zooey Glass pisze...

Wyobraź sobie, że ja też miałem taki pomysł w młodości (zresztą pewnie i milion innych też), z tym, że dla mnie miał to być sposób bezpiecznego przekazywania informacji osobie, która byłaby przygotowana by otworzyć kopertę w ciemni. Niepowołany odbiorca nic by nie dostał.

A co do konceptualizmu - zwiedzałem kiedyś centrum Pompidou, którego ekspozycja zorganizowana jest chronologicznie tak, że zaczyna się zwiedzanie od początku wieku XX na parterze, wchodząc na drugie i trzecie piętro awansujemy się w czasie, ku sztuce bardziej aktualnej. Nie zapomnę przygnębiającego, przemożnego uczucia nudy w salach sztuki konceptualnej - Kosuth, Art&Language etc. - teksty mozolnie wypisywane na płótnie, jakieś manifesty na kartkach, dokumentacje jakichś wydarzeń... Wszystko sprawiało wrażenie zupełnej zbędności i bezsensu połączonego z (pseudo)intelektualnym szpanem. Totalna pomyłka.
Zatrzymałem się i patrzyłem na zwiedzających - nikt nie zatrzymał się bodaj na chwilę. A ci sami zwiedzający siedzieli (też to obserwowałem) całe kwadranse, jak zahipnotyzowani, przed gigantycznymi błękitnymi płótnami Miró.