Wyjazd do Lizbony stworzył okazję do próby odtworzenia projektu "Uścisk dłoni" w nowej wersji. Jako pretekst posłużył mi fakt, że poprzednia - w dużym formacie - padła w zeszłym roku we Włocławku łupem złodziei.
Następnie ocenić, czy wybrana osoba będzie łatwym łupem.
Wreszcie wybrać moment, w którym zechce zatrzymać się, wysłuchać prośby i ewentualnie ją spełnić.
Większość osób reaguje ochoczo. Sporadycznie zdarza się wszak odmowa. Jakieś panie w tramwaju, mimo, że zwróciłem się do nich w ich języku, zupełnie nie zrozumiały, o co mi chodzi. I to nie przez moją lingwistyczną nieudolność, ale raczej ze strachu, że o coś chodzić może. Wg zasady, że jeśli obcy czegoś chce, to pewnie jest żebrakiem, zboczeńcem lub terrorystą. Z kolei pewien Amerykanin w dobrze średnim wieku, czekający przed knajpką na "pchlim targu" odparł mój atak uprzejmie. Korzystając z okazji, że się nie spieszył, wdałem się z nim w rozmowę i wyjaśniłem szczegółowo ideę mego projektu. Wysłuchał z zainteresowaniem, po czym ponownie odmówił, argumentując, że on nie jest this type of man , który by ściskał komuś nieznanemu prawicę. Jego prawica, jego prawo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz