niedziela, 10 stycznia 2016

Kazali napisać coś o wolności



Zgodnie z tym, co sam radzę uczniom, temat należy podzielić. Zatem o wolności można mówić dwojako:

 - wolność jako stan nie podlegania pewnym koniecznościom /wolność od/, wyrażająca się hasłem - nie muszę,
                                                

 - wolność jako swoboda podejmowania decyzji /wolność do/, rozumiana jako "mogę". 
                   
                                                                                              
Jedno nie jest w zasadzie dalekie od drugiego skoro, by być wolnym w swych decyzjach, trzeba wyzwolić się od wielu uwikłań.

Wydaje się, że pojęcie wolności przypisane jest człowiekowi i bardziej może uświadamiane w procesie naszych starań o jej uzyskanie, niż z faktu bycia wolnym. Mówią, że smak wolności najbardziej docenia więzień w celi.

                                           

Zaiste, na przekór pojęciu "wolny jak ptak", wydaje się, że w świecie przyrody trudno doszukać się śladów wolności. Łańcuch pokarmowy, walka o żer, o prawo do rozmnożenia się są nieustającą koniecznością, a poziom ryzyka widać po tym ptaszku, który raz dziobnie ziarenko, a dwa razy rozejrzy się na boki sprawdzając, czy sam nie staje się łakomym kąskiem dla silniejszego.
                                   
                                                           

Człowiek współczesny z wiarą i ochotą brnie ku "wolności do". Czuje się coraz bardziej pewny siebie, coraz bardziej zadowolony z uwalniania się od więzów konwencji, i rygorów wspólnotowych, plemiennych i organizacyjnych ograniczeń. Odważnie dźwiga brzemię wyborów, chcąc być panem samego siebie.

                                                  

Czy każdy może sobie na taką swobodę pozwolić? Kiedy rośnie w siłę i znaczenie grupa indywiduów, kiedy zyskuje ona moc kształtowania nowoczesnego społeczeństwa, narzuca z oczywistością model rozwoju indywidualnego. Kiedy wszak ten model się odpowiednio upowszechnia i stawia wyzwanie innej, dużo liczniejszej grupie zwykłych, mniej wykształconych, mniej obrotnych i biedniejszych ludzi, to tendencja się odwraca. Strach przed wzięciem odpowiedzialności za wszystko sprawia, że następuje "ucieczka od wolności". Erich Fromm, klasyk myśli społecznej, w książce pod takim tytułem wydanej w 1941 roku przeanalizował ów problem na historycznych przykładach totalitaryzmów europejskich XX wieku. Dziś problem ten nic nie stracił na aktualności. Współczesne nacjonalizmy, ograniczenia relacji społecznych do dwóch uświęconych grup - rodziny i narodu, pogłębione reakcją na tragiczne ataki fundamentalistów islamskich są wyraźnym obrazem zmagań z pojęciem wolności. Ucieczka od niej w głąb ideologii narodowych wzmacnianych najczęściej ortodoksyjną religijnością wydaje się zapewniać bezpieczeństwo lub choćby wzmacniać jego poczucie.
            
                                          

Sięgając w zamierzchłą przeszłość można zaryzykować domniemanie, że biedny, ledwie powstały człowiek pierwotny ugruntował w sobie poczucie braku wolności, kiedy zadał egzystencjalne pytanie o sens, przyglądając się leżącemu bez życia swemu towarzyszowi. Śmierć jest koniecznością, więc gdzie w naszym życiu miejsce na wolność? Ale, że homo był już sapiens, więc szybko wymyślił rozwiązanie. Wolność jest po tamtej stronie. I to wolność prawdziwa. Czy zatem wystarczy umrzeć? Chrystus zapewnia, że tak, ale stawia warunek - umrzeć musisz w stanie łaski uświęcającej.

                                         

A bez konieczności umierania nic się nie da zrobić? Przyjrzyjmy się skrótowo, jak ta sprawa wygląda z perspektywy religii hinduistycznej. Sięgając tak daleko, uzyskamy bardziej wyrazisty szkic.

Cały świat , wszechświat cały jest ułudą /maya/. Jedyną prawdziwą rzeczywistością jest Absolut. To on /Brahman/ stworzył to wszystko dla zabawy albo wytchnął z siebie jak oddech. Kiedyś wciągnie cały świat z powrotem jak powietrze do płuc i będzie wielka przerwa. A potem znowu go z siebie wyłoni jako ułudę.

                                      

Gdzie więc mamy szukać w takiej mgle wolności. Ano poprzez wyzwolenie. Kogo, czego? Oczywiście boskości, której cząstka zawarta jest w każdym bycie. To Atman, naturą tożsamy z Brahmanem. Wolność uzyskamy wyzwalając go/się/ z uwikłania w świat ułudy. Jak tego dokonać? To proste. Pozbawić się tego, co nas w tej ułudzie więzi. A więc najpierw gnuśności /tamas/, ciężkiej i lepkiej bezwładem. Potem wszelkiej zapalczywości /rajas/, a na koniec również najsubtelniejszego z elementów tu nas konstytuujących - przejrzystej sattwy.
 

 
 
Kiedy więc ciało opanujemy hathayogą, a umysł drogą medytacji pozbawimy wszelkiej myśli, odbije się Absolut w naszej subtelności jak księżyc w kałuży. Biada wszak temu, kto odbicie Brahmana weźmie za Niego samego. Dopiero kiedy i tej ułudy uda się nam pozbyć, nadejdzie prawdziwe wyzwolenie. Jak pisał wielki mistyk niemiecki Mistrz Eckhart - kiedy niczego nie będziesz już pragnął, nawet Boga samego, wtedy staniesz się jako naczynie puste, które Bóg sobą wypełni.
                                            
                                                 

I już jest po sprawie. Tak osiągnięte wyzwolenie gwarantuje nam wolność. Jedyną prawdziwą.

Jeśli tak, to idę na jogę.