Ale nie dla prezentowania wyłącznie własnych prac jedzie się do Zbąszynia. Spotyka się tam artystów z różnych stron świata, przygląda ich twórczym poczynaniom, nawiązuje serdeczne relacje i wymienia co dzień uśmiechy, co jest bardzo miłe.
Los sprawił, że domek na kempingu dzieliłem z Ra Kajol'em, artystą z Bangladeszu, mieszkającym od lat w Kopenhadze ze swą duńską żoną. Od pierwszej z nim rozmowy zdałem sobie sprawę, że mam do czynienia z człowiekiem o niezwykle jasnym, pogodnym wnętrzu, wrażliwym na świat i nasze w nim miejsce. Jego radosne, kolorowe malowanie na szkolnym boisku, wsparte siłami młodych wolontariuszy, zwieńczone zostało uroczystym finałem w obecności ambasadora Bangladeszu.
Równie intensywnie pracował przez cały tydzień Andrzej Michalik, profesor łódzkiej ASP. Zamieszkały we wsi nieodległej od dawnych stanowisk smolarzy, z ich niegdysiejszego znoju czerpie inspiracje do niektórych swoich projektów, a ten zrealizowany w Zbąszyniu jest znakomitym tego przykładem. Nie przeczuwałem nawet, że nasza rozmowa o wertykalnym porządku ludzkich poczynań i wspominanie Stanisława Vincenza takie znakomite znajdzie w andrzejowej realizacji zobrazowanie.
Macieja Bogdanowicza "Ogrody rozkoszy" zaskoczyły barwną perwersją, wypełniającą całą przestrzeń sali. Jego wcześniejsze prace, precyzyjne, formalnie oszczędne i intelektualnie wyrafinowane, ustąpiły tym razem miejsca surrealistycznym fantazjom. Bardzo to ożywcza odmiana, nieskrępowanemu roześmianiu się bliska.
Nasze przygotowania do warsztatu "Z prochu w proch", choć wiele już lat minęło od jego premiery w Kazimierzu nad Wisłą, zainspirowanej przez Mariusza Kujtkowskiego, były jednakowo świeżym doświadczeniem odkrywania palety barw ziemnego prochu. Spora grupa uczestników z zapałem, na kolanach tworzyła obraz swojego świata, by z radością zamieniać go w chmurę pyłu przywróconego ziemi.
Były też subtelne mozaiki Joanny Hanć wklejane w mieście i na wsiach, była kaligrafia w dużym wymiarze, pisana przez Mirosława Gugałę i były murale na ścianach wiejskich budynków. Były koncerty muzyk różnych, teatry i taniec.
Niezmiernie interesującą okazała się akcja Galerii Obwoźnej, czyli nawiedzanie domostw wiejskich przez obrazy i rzeźby w asyście ich twórców. Rozmowy były i pytania, a miarą sukcesu niech będzie relacja Andrzeja Michalika. Przywiózł oto swój oszczędny, grafikopodobny obraz, który stanął na stole gospodarzy oparty o ścianę, pod wiszącym na niej krucyfiksem. Następnego dnia autor pojawił się po odbiór dzieła i zastał swój obraz wiszący w miejscu zdjętego ze ściany krzyża.
A wszystko to działo się za sprawą Kasi i Irka Solarków, twórców i organizatorów Experymentu.
1 komentarz:
Tylko tak dopowiem, że WSZYSCY pracownicy Zbąszyńskiego Centrum Kultury zaangażowani w Experyment i wolontariusze są niesamowicie mili i pomocni. Oddając Solarkom co solarkowe (WIELKIE PODZIĘKOWANIA! i UZNANIE!) trzeba tylko zauważyć, że masa ludzi pracuje na świetność i niebywały klimat tego Festiwalu. Chyba na prawdę nie można tego lepiej podsumować jak cytując Ra Kajol'a "DZIĘKUJĘ WSZYSTKIM"
Żałuję, że nie możemy tego omówic Jacku przy brukselce :)
Prześlij komentarz