Projekt ów nie jest wszak po prostu spłynięciem Wisłą od miasta do miasta. Jest częścią większego projektu autorstwa Klary Kopcińskiej i Żuka Piwkowskiego. Nadali mu nazwę Sesilus. Przez poprzednich kilka sezonów pływali oni od Warszawy w dół Wisły aktywizując artystycznie nadbrzeżne miejscowości. Tego lata, to ja, swoim rejsem wpisuję się w ich działania. Stąd zresztą nazwa – Cecylia z Krakowa w ramach Sesilusa zaowocowała Sesilią.
Ruszam w
samotną podróż 10 lipca. Na łodzi obok mnie pojawi się Syrena o imieniu Sesilia
– rzeźba, której kształtów i ostatecznego wystroju użyczy Cecylia Malik.
Zbudujemy ją metodą Marka Jenkinsa – z taśmy klejącej.
Syrena na
wodzie musi wszak kusić zniewalającym śpiewem. W oryginale, jak wiemy było ich
aż trzy. Tu będzie trzygłosowy śpiew już skomponowany i nagrany przez Dorotę
Bąkowską – Rubeńczyk. Co dzień, o zmierzchu będzie się ten śpiew roznosił po
wodzie, kusząc wszystkich, którzy znajdą się w jego zasięgu. O ów zasięg i
źródło dźwięku zadbał Mistrz Marcin Wasilewski.
Za dnia natomiast, od wczesnego świtu, będę
starał trzymać się głównego nurtu królowej naszych rzek, wsłuchany w jej
szmery, głosy ptaków i ewentualne pluskanie wiosła, jedynego narzędzia do
operowania „moją” jednostką pływającą.
Bardzo liczę
na kontemplacyjny charakter tej wyprawy, choć nie będę też stronił od
okolicznościowych i przypadkowych spotkań tak w nurcie, jak i na nadbrzeżnych
postojach.
Mając do
przepłynięcia około 400 kilometrów, planuję dotrzeć do stolicy po ok. dwóch
tygodniach od startu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz