Ucząc uczniów pisania, do znudzenia tłuczemy rozprawki jedno i dwuargumentowe. Najważniejsze, żeby zgrabnie sformułować tezę - tłumaczę.
Tak, jak to na przykład zrobił w pierwszym ze swoich "Wykładów amerykańskich" Italo Calvino.
"Poświęcę ten mój pierwszy wykład opozycji lekkości i ciężaru i przedstawię argumenty na rzecz lekkości. Nie znaczy to, że argumenty na rzecz ciężaru uznaję za mniej przekonujące, sądzę tylko że więcej mam do powiedzenia na temat lekkości."
A ja mam więcej do posłuchania, poczytania, poszukania lekkości w sobie i wokół siebie w najróżniejszych jej przejawach. Tak dobrze wszak, czuć się lekuchnym i w głowie i w nogach. Przemierzać świat bez trudu żadnego, jak w dobrym śnie, jak w siedmiomilowych butach, ignorując w znacznym stopniu grawitację i to głównie stanem ducha i umysłu.
Ach, rozmarzyłem się. Ale nie traćmy nadziei. Przywodzę na myśl sposób, w jaki niektórzy potrafią się porozumiewać. Nawet, gdy mówią o sprawach poważnych, potrafią nadać temu lżejszą formę, ozdobić wypowiedź uśmiechem, a choćby timbrem głosu wyrazić dystans do twardej rzeczywistości.
Najdrobniejszy przejaw takiej postawy powinien być dostrzegany, odczytywany i upowszechniany, bowiem w dzisiejszym świecie wydaje się niezbędny jak świeże powietrze.
Przywołuje Calvino literackie wzory lekkości i pięknie je przedstawia, a ja karmię się ową strawą, doceniając jej wartości odżywcze.
Dzielmy się lekkością, zarażajmy się nią nawzajem, bo to dobra zaraza.